Taja pojawiła się w naszym domu w styczniu, Kasia w lipcu. Od początku pies był bardzo zainteresowany dzieckiem i traktował ją jak „swoje”. Kasia natomiast nie wiedziała jak to jest nie mieć psa. Ja obserwowałam, czuwałam, ustalałam granice. Każdego dnia odkrywałam jak rodzi się wspaniała przyjaźń, jak tworzy się magiczna więź.
Taja nadzwyczaj cierpliwie znosiła Kasi pęd ku wiedzy. Badanie anatomii oka, pyska czy ucha były na porządku dziennym. Gdy Kasia chorowała, pies, choć miał zabronione, wskakiwał na kanapę i kładł się obok niej. Są takie dni, a raczej wieczory, że żadna siła nie jest w stanie wygonić Tajki z pokoju dzieci. Zostaje do czasu, gdy Kasia uśnie. Nie wiem dlaczego akurat wtedy upiera się by zostać, ale wierzę, że ona wie. Ufam jej instynktowi i swojemu.
Tajkę karmi Kasia. Dwa razy dziennie przygotowuje jej jedzenie. Pilnuje wypuszczania na zewnątrz, na spacerach prowadzi ją na smyczy. Przypomina o myciu zębów. Kasia dba o Tajkę, a Tajka troszczy się o Kasię. Gdy Taja zachorowała, Kasia spędziła ze mną ponad dwie godziny w lecznicy. Siedziała przy Tajce, gdy kroplówka powoli kapała i głaskała ją po głowie. Była z nią.
Od pięciu lat mam ogromne szczęście obserwować coś wyjątkowego, coś co powoduje na mojej twarzy mimowolny uśmiech. Przyjaźń dwóch dziewczyn.
Oto Kasia i jej Wilk 🙂